28.09.2013

Rozdział 10♥

                              DZIĘKUJE ZA 100 ODWIEDZIN! ♥
Zniżył się do jej twarzy, czuł jak przy każdym jego dotyku drgała. Był z siebie dumny i zadowolony. Delikatnie odwrócił jej twarz, tak żeby jej ucho było przy jego ustach.
-Będę delikatny -szepnął i zaczął całować jej szyję. Od czasu do czasu usłyszeć można było ciche jęki zadowolenia. Dziewczyna nie chciała pozostać mu dłużna i po chwili można było usłyszeć dźwięk rozpinanej klamry od spodni różowowłosego. On uśmiechnął się zadziornie. Poczuła jak jej czarne krótkie spodenki ześlizgują się z jej ud. Leżeli na zielonej trawie w samej bieliźnie. Był późny jesienny wieczór, o tej porze było już całkiem zimno. Usta blondwłosej zrobiły się sine. Czarnooki zauważył to.
-Zimno ci? -zapytał z troską w głosie. Miał teraz wyrzuty sumienia. Sam ją tu przyprowadził, rozebrał a jest tak zimno.
-O-odrobinkę -odpowiedziała. Chłopak zszedł z niej, podał jej ubrania. Sam ubrał tylko spodnie, płaszcz (ten taki z jednym rękawem, ma go po 7letniej przerwie) podał dziewczynie.
-Masz, ubierz go. Jak się pochorujesz nie będzie przyjemnie, a to dokończymy gdy wszystko już załatwimy -wyszczerzył się w sposób jaki kochała. Ubrała płaszcz w którym niemalże tonęła. Wstał, otrzepał się i pomógł Heartphilli wstać. Objął ją ramieniem i pognali w stronę ruin. Gdy byli już niedaleko bramy, zobaczyli przy niej postać. Tajemniczy ktoś chwytał się za ramię, a jego peleryna powiewała na wietrze. Zdziwiło ich to. Podeszli bliżej, postać odwróciła się.
-S-s-st -starała się coś powiedzieć. Dragneel stał i wpatrywał się w ich starego przyjaciela.
-Witaj Lucy-chan! -zawołał uradowany. Brązowooka bez zawahania rzuciła się na szyję blondynowi.
-Sting! -zawołała i odkleiła się od niego -Co się stało? Nie walczysz po drugiej stronie?
-Może najpierw go opatrzymy? Nie wydają się to być małe rany -rzekł Natsu.
-Sting usiądź na chwilę, wypróbuję przy okazji moją magię -uśmiechnęła się, a Eucliffe usiadł jak nakazała. Kucnęła koło niego i po cichutku wyszeptała zaklęcie.
-Nocna gwiazdo najjaśniejsza, oświetl te rany. Przepełnij je swoją magią, a mnie ujmij nieco tego co najważniejsze -Na ostatnie słowa czarnooki drgnął. Wszystkie rany na ciele blondyna zagoiły się, a Lucy trochę osłabła. Różowowłosy wziął ją na ręce.
-Chodź za mną, będziesz spał w pokoju ze mną, Laxusem, Grayem, Romeo i Rogue -odpowiedział i pognał w stronę pokoi.
***
-Lucy-chan -dźgnął ją w policzek -wstawaj! -ryknął jej koło ucha. Blondynka przestraszyła się.
-Sting? -zapytała jeszcze nie całkiem obudzona.
-Pan Natsu kazał panią obudzić, macie dziś niby trening na godnego Zabójcę.
-Ah, rozumiem. Dziękuje -wstała i uśmiechnęła się.
-Ale o co chodzi z Zabójcą? -zapytał zaciekawiony, i leciutko zmartwiony blondyn. Heartfillia zasnęła w ciuchach więc założyła tylko inną bluzę.
-A, właśnie! Nie pochwaliłam się jeszcze, jestem Gwiezdną Smoczą Zabójczynią! -zawołała radośnie. Oczy Stinga otworzyły się jeszcze szerzej.
-A-ale jak?! -zapytał zaskoczony.
-Normalnie, jedna smoczyca mnie nauczyła. A co z twoimi ranami z wczoraj? Kto ci je zrobił? -zapytała zmartwiona.
-Uzdrowiłaś je więc jest spoko. Zrobił mi je smok, nie spodobał się im pomysł z moją pomocą w walce.
-Dobra, chodźmy coś zjeść bo umieraam z głodu! -zawołała, a jej głos rozniósł się po ruinach.
-Pamiętaj że Pan Natsu chce z tobą potrenować -dodał.
-Dobrze, dobrze -złapała blondyna za rękę i pobiegła z nim na polanę z sadem. Były tam jabłka, brzoskwinie, śliwki i wiśnie. Usiedli pod drzewem i zaczęli zajadać.
-A tak w ogóle, to co u ciebie Lucy-chan? -zapytał Sting.
-Gdy wróciłam z mojego treningu, zaczęłam spotykać się z Natsu -uśmiechnęli się do siebie. Uśmiech chłopaka był nieco smutny, kochał Lucy. Rozmawiali sobie jeszcze godzinkę. Przerwał im Dragneel.
-Ja na was czekam, a wy tu sobie rozmawiacie? -zapytał oburzony. Brązowooka wstała, otrzepała się i pocałowała go w policzek.
-No nie gniewaj się! Świat jest zbyt piękny! -zawołała śmiejąc się.
-Boże, człowieku! Coś ty mi z Lucy-chan zrobił? -zaśmiał się.
-Dobra, może chodźmy trenować -westchnął Natsu.
***
Wyszli z sadu, dochodzili już do polany treningowej. Najpierw Lucy ćwiczyła z Natsu. Sting miał ćwiczyć z mniej zmęczoną osobą. Unikali swoich ciosów, od 15minut nikt nikogo nie trafił. Nie używali magii, polegali tylko na swoich własnych umiejętnościach. Koło miejsca treningu przechodził właśnie Alduin.
-Ohayou Lucy! -zawołał i zaczął przypatrywać się walce.
-Dzień dobry dziadku! (Alduin to daleki dziadek Lucy, ale mówi mu po prostu dziadku) -odkrzyknęła i ledwo co uniknęła ciosu Dragneela.
-Nie rozpraszaj się! Gdybym użył magii miałabyś już obity tyłek! -ryknął na nią.
-To może zacznijmy jej używać? -zapytała nieśmiało. Chłopak zapalił pięści, a ciało dziewczyny pokryło się złotymi łuskami. Jej ruchy stały się szybsze, a ataki mocniejsze.
-Żelazna pięść Ognistego Smoka! -jego pięści biły mocniejszym ogniem. Biegł na Heartfillię. Wyciągnęła rękę by zablokować cios, udało jej się to gołymi rękoma. On stał z wielkimi oczyma.
-A-ale jak? -wydukał z siebie.
-Nie zapominaj że walczysz z Gwiezdną Smoczą Księżniczką! -zawołała dumnie -Ryk gwieździstego smoka! -nadymała policzki, a z jej ust wyleciał strumień gwiazd. Trafił on chłopaka, miał małe zadrapanie. Walczyli jeszcze trochę. Skończyli gdy na polanę przyszła drużyna Skuldafn.
-Cześć Lucy! Cześć Natsu! -zawołała czerwonowłosa. Nagle jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Zobaczyła Stinga, który miał walczyć po przeciwnej stronie.
-Erza, spokojnie. On przeszedł na naszą stronę! -krzyknęła blondwłosa i podskoczyła do blondyna.
-Jakoś nie mogę w to uwierzyć... -powiedział Laxus.
-Ja też nie -dodała Cana.
-A ja tam wierzę Lucy-nee -zawołał radosny Romeo
***
Po nieprzyjemnej akcji minęło już 12godzin. Był nowy dzień. Dzień wojny. Drużyna Skudafn podzieliła się na grupy, każdy w grupie miał przynajmniej jednego smoka. Grupy wyglądały tak:
1. Lucy, Natsu, Sting i Igneel
2. Laxus, Romeo, Gajeel i Metalicana
3.Wendy, Gray, Cana i Grandine
4.Erza, Rogue, Serana oraz Dust (Błotnisty smok!)
Stali w różnych miejscach na polanie. Drużyna 1 była na wschodzie, druga grupa była na zachodzie, trzecia na północy, a czwarta na południu. Magowie stali na ziemi, a smoki krążyły i wypatrywały wroga. Igneel latał już tak z 15minut, nagle zauważył wroga.
-Smocza Księżniczko! Wróg nadlatuje! -zawołał. Troje stanęli w lekkim rozkroku i wypatrywali swojego przeciwnika -Nie czekajcie! Dwóch leci! 
-Natsu! Ty walcz z Igneelem, ja i Sting powalczymy z drugim! -zawołała blondwłosa. Biały Smoczy Zabójca uśmiechnął się chytrze. Dragneel jak mu kazała, poszedł do swojego 'ojca'. Podleciał do nich purpurowy smok. Ryknął swoim żywiołem, niestety trafiając Heartfillię. Padła nieprzytomna na ziemię, bowiem smok zionął gazem usypiającym. Do niej podszedł Eucliffe, sprawdził puls. Nie zauważył on jednak biegnącego Romeo. Teleportował się wraz z nieprzytomną Lucy, a mały zobaczył to. Czarnowłosy pobiegł w stronę różowowłosego. Był już przy nim. Czarnooki wywąchał go dzięki swoim czułym zmysłom.
-Coś się stało Romeo? -zapytał zmartwiony, ledwo unikając wielkiego głazu.
-B-biegłem do was bo zauważyłem że Wendy potrzebuje pomocy, jest w tamtej grupie jedyną Smoczą Zabójczynią. Ale zobaczyłem jak -przerwał tutaj na chwilę, w jego oczach pojawiły się łzy - S-sting porywa Lucy-nee! -krzyknął. W Natsu zaczęło się gotować, był wściekły. Ha, wściekły to za mało powiedziane! Był wkur***** (zacenzurowałam :)). Znowu ma kłopoty, a on nie zdołał jej obronić. 
-Chikusho! Igneel! -zawołał.
-Co się dzieje? Wyglądasz jakby ktoś ci zjadł ostatni kawałek pizzy -zaśmiał się smok. Ich wróg na chwilę odleciał, więc mogli pogadać.
-O-on -zaczął - Ten sukinsyn porwał -trząsł się. Czuł się bezradny, nie wiedział gdzie jest, co się z nią dzieje. Był przerażony, że znów może ją stracić, ale tym razem na znacznie więcej. Na wieczność. Pojedyncza łza spłynęła po jego brudnym policzku. Smok i Romeo stali zdziwieni, nigdy nie widzieli płaczącego różowowłosego.
-Może ja to wytłumaczę. Sting porwał Lucy-nee, zapewne do ich bazy -szybko zaczął tłumaczyć chłopak. Ognisty smok podszedł do czarnookiego, i uderzył go mocno w głowę.
-Nie bój się o nią! Silna z niej babka. I nie maż się, wskakuj na mnie i lecimy ją uratować- wyszczerzył kły. Natsu ogarnął się i wskoczył na smoka (Na koniec świata, i jeszcze dalej!).
-Romeo, ty zostań. Powiedz wszystkim co się stało, i brońcie się nawzajem -uśmiechnął się. Igneel uniósł się szybko w górę i pognali w stronę ruin Labirythianu (Skyrim again!)
__________________________________________________________________
Przepraszam za spóźnienie z rozdziałem. Wiem, wiem, miał być wczoraj. Następny jak mi się może uda, to jeszcze dziś! Dziś też bez obrazka. To tyle, Baaaaay~!♥

1 komentarz: