Od tego uroczego wyznania minęły dwa dni. Magowie jednak nie mieli za dużo czasu dla siebie, musieli bowiem przygotowywać gildię na bal. Bal ten odbywał się co roku, zawsze w okolicy końca lutego, a początku stycznia. Zabawa miała na celu wzmocnienie więzów między członkami, w tym roku trochę ich doszło. W przeciągu tych dwóch dni dołączyły jeszcze 2 dziewczyny, Akaruime Shiro oraz Kumi Kuroneko. Szybko przyjęła im się atmosfera Fairy Tail. Dziś nikogo nie było w gildii, wszyscy przygotowywali się do imprezy. Dziewczęta szykowały suknie, a chłopaki garnitury.
-Luu-chan~! Wyglądasz cudownie! -krzyknęła Levy. Heartfilia spojrzała w lustro i zrobiła obrót. Była ubrana w czarną sukienkę do kolan, na to biała pelerynka, a na nogach czarne szpilki. Jej szyję zdobił złoty wisiorek z napisem 'Lucy'
-Czy ja wiem? Nie wyglądam dziwnie? -spytał.
-No coś ty! Natsu będzie zachwycony!-zawołała jasnowłosa. Była to Akaruime, ubrana w ciemnoczerwoną sukienkę do kostek i czarne glany. Dochodziła już godzina 18.00, a bal zaczynał się o 19.00.
-Dzięki za pomoc, teraz zmykajcie -uśmiechnęła się blondwłosa i odprowadziła przyjaciółki do drzwi.
***
Nadeszła 18.50, do drzwi Gwiezdnej Magini zapukał Smoczy Zabójca. Otworzyła je szybko i uśmiechnęła się do niego. Wyglądał inaczej. Jego stercząca grzywka opadała mu na twarz, zamiast kamizelki i spodni pojawił się biały garnitur. Oczywiście szalik pozostał na szyi. Chłopak zarumienił się na widok Heartfili.
-Gotowa? -zapytał. Ta skinęła głową i chwyceni za ręce poszli do gildii.
***
Byli już w gildii z dobrą godzinę. Zatańczyli parę tańców, pogadali z większością, a teraz rozmawiali ze sobą. Ona z opartą głową o niego, a on delikatnie głaskał ją po głowie. Wszyscy którzy na to patrzyli mimowolnie się uśmiechali. 'Wydoroślał' myśleli. Nagle drzwi gildii uchyliły się. Wszedł przez nie przystojny, rudy mężczyzna. Wszystkie oczy skierowały się na niego.
-Dobry wieczór. Przepraszam że przeszkadzam w zabawie, ale mam ważną sprawę -powiedział spokojnym głosem. Podszedł do niego mistrz.
-Mów, słuchamy.
-Jestem Hi, Ognisty Duch. Szukam maga Gwiezdnych duchów -Blondwłosa wstała i udała się do rudego.
-Jestem jedyną taką maginią tutaj- Lucy Heartfilia. W czym mogę pomóc? -zapytała nieśmiało.
-Dzięki Królowi Gwiezdnych Duchów! Duchy Żywiołów potrzebują twojej pomocy. Ich właściciele są okrutni, mój zresztą też. Uciekłem od niego by prosić cię o pomoc -zaczął a oczy wszystkich powiększyły się -Są cztery platynowe klucze. Do ognia, do wody, do ziemi i do wiatru -tłumaczył. Dragneel wstał i udał się do ukochanej. Objął ją ramieniem i czekał na dalsze wyjaśnienia.
-Rozumiem. Czyli będę musiała odnaleźć tych właścicieli i ich pokonać? -spytała.
-Tak, wtedy też zostaniesz naszą właścicielką. Myślę ż najpierw powinnaś udać się do mojego właściciela, mogę być ci pomocny -uśmiechnął się uwodzicielsko.
-A czy ktoś może z nią iść? -wtrącił swoje trzy grosze różowowłosy.
-Oczywiście, sama miałaby problemy z właścicielami.
-Dobrze, to pójdziemy razem Natsu. Teraz mi tylko powiedz gdzie twój właściciel?
-Mieszka na bezludnej wyspie. Znajduje się ona niedaleko Atlanti. A teraz wybacz, czas mi się skończył. Do zobaczenia! -zawołał i zniknął. Blondynka uśmiechnęła się, wyślizgnęła z pod ręki Salamandra i narzuciła na siebie pelerynę.
-Mi też wybaczcie, pójdę się przygotować. Jutro będę wyjeżdżać, przyjdę rano się pożegnać. -otworzyła drzwi i wyszła. Różowowłosy szybko za nią wybiegł.
-Lucy! Czekaj! -zatrzymała się i odwróciła. On podbiegł do niej -Naprawdę chcesz to zrobić? -spytał z zmartwieniem w głosie.
-A mam wyjście? Jeśli Król Gwiezdnych Duchów o to prosi to mój obowiązek. Jeśli nie chcesz nie musisz ze mną iść -uśmiechnęła się. Popatrzył na nią zdenerwowany.
-I naprawdę myślisz że śmiałbym zostawić cię z tym samą? -chwycił ją pod rękę i zaczęli iść w stronę domu blondwłosej.
-Dziękuje -wyszeptała.
***
Był już ranek, całą noc spędzili na planowaniu i pakowaniu. Właśnie wychodzili z mieszkania. Postanowili zabrać ze sobą tylko Happy'ego, a gdyby coś się stało to on zawiadomi gildię. Zmierzali w kierunku Fairy Tail by pożegnać się, mogłoby ich przecież nie być miesiącami jak nie latami. Obydwoje z ciężkimi plecakami oraz wygodnie ubrani. Po drodze rozmawiali o podróży. Najpierw mieli jechać pociągiem do Atlanti, później Happy przeniesie ich na wyspę, a potem już pieszo. Sama podróż zajmie im z 2-3dni, nie wliczając przerw na jedzenie itp. Wszyscy stali już przed gildią. Wszyscy byli smutni, trzech ich przyjaciół wyrusza na nie wiadomo ile.
-Lu-chaan~! -krzyknęła mała niebieskowłosa i wtuliła się w blondwłosą.
-Cześć Levy-chan. Żegnasz się ze mną jakbym miała nie wrócić. -zaśmiała się. Cała gildia również się rozchmurzyła.
-Zapałko, tylko nie pozwól skrzywdzić Lucy -powiedział poważnie Gray.
-Hai, Hai. Obiecuję -wyszczerzył się w swoim firmowym uśmiechu. Podeszła do niego Erza i przycisnęła jego głowę do swojej zbroi.
-Tylko wróćcie, proszę -delikatne krople spadły na różowe włosy. Ten popatrzył na Tytanię.
-Erza, dlaczego mielibyśmy nie wrócić? -zaśmiał się.
-Martwię się, boję się że sobie nie poradzicie sami -wyszlochała. Fullbuster objął ją ramieniem.
-Obiecuję że jeśli coś będzie się działo, poślę Happy'ego po was -powiedział poważny.
-Dziękuje -przetarła oczy. Nagle pojawił się mistrz.
-Natsu, Lucy powodzenia -rzekł.
-Nie dziękujemy. -zawołała Lucy.
-To my będziemy już iść, spóźnimy się na pociąg -uśmiechnął się. Wszyscy pomachali im, a oni poszli w kierunku stacji. Wsiedli do pociągu. Salamander leżał na siedzeniu, exeed rozsiadł się na kolanach Heartfili, a ona siedziała i patrzyła w obraz za oknem. Zamyśliła się. Bała się że się nie uda, że straci swoje życie, a co gorsza jego. Mały kotek zauważył zmartwienie przyjaciółki.
-Coś się stało Lucy? -spytał troską w głosie. Ta popatrzyła na niego i uśmiechnęła się.
-Czarne myśli -westchnęła i pogłaskała kociaka po główce.
-Lucy...
-Już dobrze, nie martw się.
***
Jechali już dobre 20godzin. Dragneel'owi cały czas było niedobrze, Happy paplał coś o rybkach, a Lucyna albo spała albo czytała romansidła.
-Pociąg dotrze na stacje w Atlanti za 20minut! -zawołał jakiś głos w głośniku. Heartfilia zaczęła pakować swoje rzeczy i zbierać trochę toreb. Stanęli, różowowłosy 'ocknął' się i zabrał połowę bagażu. Szli główną uliczką, słońce pieściło ich po twarzach. Był ranek, około godziny 10. Musieli znaleźć jakiś hotel, zostawić część rzeczy i wyruszyć na poszukiwanie właściciela Hi. Nie zajęło im to długo. Zameldowali się, przepakowali do mniejszych plecaków i ruszyli coś zjeść.
-Ale jestem głoodny! -zawołał uradowany chłopak.
-Aye sir! - odpowiedział exeed. Byli w dobrych humorach, lecz nie udzielił się jej blondynce. Szła zamyślona za nimi. Zielonooki zauważył to, poczekał aż dojdzie do nich i mocno przytulił. Ta zrobiła ciche 'hę?' i odwzajemniła uścisk.
-Nie martw się. Jestem z tobą i zawsze będę -wyszeptał jej do ucha. Odsunęła się od jego torsu i pocałowała go w usta.
-Dziękuje, sama bym nie dała rady -uśmiechnęła się delikatnie. On złapał jej dłoń i poszli razem w kierunku restauracji.
________________________________
Świeżutki rozdzialik, właśnie go napisałam. Sprawdziany mam załatwione, ale nie wiem czy jutro będzie rozdział. Idę na basen ze przyjaciółką i przyjacielem. Spróbuję napisać coś w nocy, ale nie obiecuję! Do jutra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz