26.10.2013

Rozdział 1

(Rozdział z dupy, bo przecięłam sobie palec piłką do siatkówki ;-;)
 Stałem tam. Wszędzie krew, a ja z wyszczerzonymi kłami wpatruję się w dal. Łzy szczęścia delikatnie spływają po moich licach. Byłem szczęśliwy jak jasna cholera.
-Jeszcze chwila Fairy tail... -wyszeptałem i poprawiłem szalik na szyi. Musiałem od nich wyjechać, czego żałuję.Z zachwytem w oczach patrzyłem na martwe ciała wrogów. Jeszcze chwila i pokonam wszystkich, a wtedy wrócę do rodziny. Tęsknie za nimi strasznie. Za wywijaniem języka Happy'ego, za groźną i surową Tytanią, za gołodupcem, za czekoladowymi tęczówkami Lucy, za wielką beczką Cany, za 'mężczyznowaniem' Elfmana, za swataniem Miry, za Macao i Wakabą kłócących się o to kto więcej zarobił, za Nabem, który nadal nie wybrał pewnie misji, za niezdarną Wendy, za Romeo, za lekko wkurzającą Lisanną, za zjadaniem metalu przez Gajeel'a, za wiecznie nudzącą książkami Levy, za Juvią prześladującą Gray'a, ogólnie za wszystkim co tylko się tam działo. Już naprawdę dzieli mnie niewiele. Nagle wszystkie siły ze mnie wypłynęły. Upadłem na kolana i ciężko oddychałem. Po chwili zemdlałem, a gdy się obudziłem poczułem zapach herbaty malinowej. Otworzyłem powoli oczy, a moja próba wstania skończyła się fiaskiem.
-Nie powinieneś jeszcze wstawać -ostrzegł mnie jakiś głos z innego pokoju. Zaraz podszedł on do mnie i sprawdził temperaturę -Ale ty jesteś gorący chłopak -zaśmiał się.
-Gdzie ja jestem? -spytałem zdezorientowany, a przy okazji przyjrzałem się mu. Był to średniego wzrostu chłopak o piwnych oczach i rudych włosach spiętych w kucyk (warkocz lub coś w tym stylu)
-Znalazłem cię na tamtej polanie i wziąłem do siebie. Nieźle was powybijali
-To ja ich wszystkich powybijałem, ale jak widzisz, siły mnie opuściły -powiedziałem spokojnie. Próbowałem wstać po raz kolejny. Tym razem się udało -Dzięki za ratunek, ale ja już będę leciał. Wrogowie mojej rodziny sami się nie pokonają! 
-Hę? Może ci pomóc? -zapytał z iskierkami w oczach. Westchnąłem.
-A jesteś w ogóle magiem?
-Tak. Jestem Aki Gomi, Wodny Smoczy Zabójca -orzekł dumnie. Zdziwiłem się jak jasna cholera.
-Miło mi, Natsu Dragneel, Ognisty Smoczy Zabójca -zawołałem. Odwróciłem się do niego przodem, bo stałem tyłem i usiadłem znów na kanapie.
-To mogę iść z tobą? -spytał z maślanymi oczyma. I jak tu takiemu odmówić? 
-Dobrze, ale najpierw może opowiem ci co nieco.
-Jasne! 
-Jak wiesz jestem magiem, a raczej magowie są w gildiach. Ja jestem z Fairy tail, które jest w niebezpieczeństwie. Z tego powodu od roku podróżuje po świecie i niszczę 'bazy' wrogów. Zostało mi ich już mało, chyba z trzy. Przemyśl to jeszcze raz -ostrzegłem go.
-Pójdę z tobą! Widzisz tą walizkę -wskazał palcem na ów przedmiot- właśnie miałem jechać do Magnolii. Jak ci pomogę to pojedziemy razem, nie?
-Tak -powiedziałem spokojnie. Jak mi pomoże to szybciej wrócę do nich, do rodziny...
___________________________________________________
Troszkę krótki, bo to wstęp. Następny będzie raz taki, a może i dłuższy :) Do zo~! 
A tak wygląda Aki♥
 

2 komentarze: